Ekspert: w pandemii mocno rośnie spożycie alkoholu
– W czasie pandemii Polacy nie wylewają za kołnierz. Zwłaszcza biały. Pijemy więcej, ryzykowniej i nie dbamy o zdrowie. Zapijane stresy za chwilę będą źródłem kolejnych –powiedział terapeuta uzależnień Robert Rutkowski w rozmowie z tygodnikiem Polityka.

- Już przed pandemią polski model radzenia sobie z problemem alkoholowym był na krawędzi przepaści. Z roku na rok piło się w Polsce coraz więcej, aż doszliśmy do ponad 11 litrów czystego alkoholu na głowę mieszkańca. Więcej niż w niesławnych pod tym względem czasach stanu wojennego. Państwo zawsze sprzyjało branży producentów alkoholu, jak tylko mogło. W czasie pandemii wystarczyło zrobić więc mały krok do przodu i lecimy w dół. Ale najgorsze przed nami, bo ludzie się dopiero w tym piciu rozkręcają - stwierdził w wywiadzie dla tygodnika Polityka Robert Rutkowski.
- Rząd przede wszystkim na piciu zarabia. Akcyza to jeden z najprostszych i najłatwiejszych do ściągnięcia podatków. Ponad 14 mld zł wpływów. W czasie pandemii potrafili zamknąć cmentarze, na których ludzie stoją od siebie po kilka metrów. Ale monopolowych działających w trybie 24h już nie - dodał.
- Mam sporo pacjentów rozsianych po świecie. I od nich wiem, że w czasie pandemii trudniej im było sięgnąć po swój narkotyk, bo alkohol jest narkotykiem. Tyle że legalnym. Pozamykali im puby, nie można było pójść do restauracji. Ale też w niektórych krajach wprowadzono ograniczenia sprzedaży alkoholu w sklepach, np. sprzedawano tylko do godz. 19. U nas – hulaj dusza. Sklep zamknięty, to w samochód i na stację benzynową. Zawsze otwarta, zawsze z wódą pod ręką - ocenił Robert Rutkowski.
Czytaj więcej: polityka.pl
