Nie musieliśmy długo czekać na kolejny sensacyjny artykuł w Dzienniku Gazeta Prawna. Mam wrażenie, że autorka i inspiratorzy artykułu zapomnieli chyba o tym, że hasło reklamowe pewnej sieci wielko powierzchniowej "Nie dla idiotów" dotyczy również czytelników prasy codziennej.
Wnioski jakie można wysnuć z rzeczonego artykułu nie do końca jednak są zgodne z intencjami autorki o ile oczywiście spełniamy warunek tytułowego hasła reklamowego. Po pierwsze, artykuł wprowadza opinię publiczną w błąd.
Cóż bowiem można sobie pomyśleć o nazywaniu dyktatem sytuacji w której dostawca (sytuacja podobno miała miejsce 5 lat temu) odmawia podpisania umowy handlowej narzucającej mu warunki i opłaty z tytułu usług, których wartość jest nieekwiwalentna do kosztów oraz ma znaczący negatywny wpływ na kondycję finansową przedsiębiorstwa. Każda firma ma obowiązek działać w obronie swoich ekonomicznych interesów i przeciwstawiać się próbom nieuzasadnionego pogorszenia warunków jej funkcjonowania, a za takie można uznać coraz to bardziej zaostrzające się warunki współpracy z sieciami detalicznymi. Autorka artykułu najwyraźniej zapomniała o tym nadrzędnym prawie.
Po drugie, artykuł ma za zadanie skłócić duże firmy ze średnimi i małymi - ma to szczególne znaczenie kiedy powstało wspólne stanowisko Rady Gospodarki Żywnościowej skupiającej ponad 50 organizacji w sprawie zmian prawnych dotyczących zasad współpracy. (oczywiście z votum separatum POHiD)
Czym bowiem jest twierdzenie jakoby duże firmy korzystały z jakiś przywilejów w negocjacjach z sieciami detalicznymi, co z kolei powoduje, że sieci są zmuszone zwiększać obciążenia małych i średnich firm, aby wyjść na swoje (gratulacje za ujawnienie tzw. ładu korporacyjnego sieci). Mechanizm uzyskiwania przez sieci detaliczne innych niż marża handlowa opłat wobec dużych firm podobnie jak wobec małych i średnich jest dokładnie taki sam. Co więcej duzi mają znacznie więcej do stracenia, gdyż brak zgody na stawiane przez sieci detaliczne żądania skutkuje bardzo poważnymi kosztami jakie dana firma ponosi z tytułu braku sprzedaży w sytuacji np. trwającej kampanii reklamowej. Sytuacje odmowy są zatem niezwykle rzadkie i mają miejsce tylko wtedy kiedy proponowane warunki finansowe godzą w podstawy ekonomiczne funkcjonowania przedsiębiorstwa. Dotyczy to przedsiębiorstw każdej wielkości, bo nikt świadomie nie chce doprowadzić firmy do upadku czy jest mały czy też duży.
Po trzecie, artykuł ma za zadanie oczernić przed konsumentami producentów i przetwórców.
Jak inaczej można potraktować wypowiedzi przedstawicieli sieci sugerujące jakoby producenci stosowali jakiekolwiek nieuzasadnione dodatkowe narzuty do cen sprzedaży lub zmuszali sieci detaliczne do dzielenia się jakimkolwiek zyskiem (na marginesie to trwają intensywne poszukiwania tych firm, żeby zdobyć ten know-how odnośnie zysku, niestety bezskuteczne). Jest to szczególnie przewrotna argumentacja. Wypowiadający się w artykule przedstawiciele sieci doskonale wiedzą jak duże nakłady kapitałowe (sięgające 20% i więcej ceny sprzedaży) z tytułu współpracy z sieciami detalicznymi ponoszą producenci i przetwórcy żywności. Dosyć kuriozalne jest zawarte w artykule stwierdzenie oburzonego przedstawiciela sieci, że duzi producenci nie godzą się na zaostrzanie warunków, żeby potem móc robić promocje cenowe dla konsumentów - no faktycznie toż to zgroza.
Analizując wyraźnie zarysowującą się po dwóch artykułach strategię PR sieci, można tylko ubolewać, że zamiast rozsądnie pochylić się nad postulatami dostawców i znaleźć jednak jakieś kompromisowe rozwiązanie, które nie będzie ingerowało w zasady wolnego rynku ani dyskryminowało żadnego z podmiotów/uczestników łańcucha żywnościowego, wybrano drogę totalnego konfliktu, który oprócz zaostrzenia się stanowisk, w tym stanowisk polityków w tej sprawie nic dobrego sieciom nie przyniesie.
Szukasz lokalu handlowego do wynajęcia? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

komentarze (20)
ten Pan Gartner to świetny PRowiec wzorowy materiał dla adeptów Public Relation
Odpowiedznono , ale jakos Panu nie wierze Panie G.
OdpowiedzPozostaje tylko kwestia jak długa ta \"paranoja\" nazywana wolnym handlem będzie trwała? Żądania sieci hipermarketów są znane od początku ich ekspansji na polskim rynku. Wykorzystali świetnie pełne wtenczas rozdrobnienie Producentów i brak formuł prawnych. W ślad za nimi idą pozostali sieci hurtowe i detaliczne pod różnymi nazwami, skojarzeniami nie pozostają \"w tyle\" na zasadzie jak im można to nam również. Główne i zwiekszone koszty zaczynają w większości przypadków ponosić Producenci, którzy muszą spełniać zachcianki każdej sieci niezależnie od opcji jak: tzw. urodziny, lojalnościówki, opłaty półkowe i \"hulajnoga\" wie, jakie jeszcze funkcjonują. Później Producenci podwyższają cennik a skutki ponoszą wyłącznie klienci płacąc coraz więcej. Oczywiście w sporej części sami Producenci dali kiedyś tam narzędzia w imię zwiększania sprzedaży nad konkurencją. Do tego dochodzi jeszcze migracja kadr i sposób powiela się błyskawicznie. Później mamy \"nawiedzonych Managerów\", którzy drenują z zysków różnych Producentów a gdy już nie ma co - zmieniają na innych naiwnych. A mapa handlowa systematycznie zmienia się. Kanał tradycyjny w postaci sklepów małych z segmentu drobnych, osiedlowych, niezrzeszonych traci na znaczeniu kosztem innych. Samej regulacji służb odpowiedzialnych za to\"burdello\" brak. Ostatnio v-ce premier Pawlak ostro zaprotestował i co z tego wynikło poza PR? Nic. Nie zauważyłem aby kiedykolwiek jakaś zachodnia sieć została w sposób przykładny i modelowy ukarana, ba nawet zamknięta za nieuczciwe praktyki handlowe. Okazuje się, że łatwiej i wygodniej ukarać mandatem drobnego przedsiębiorcę za fruwającą muchę na zapleczu niż wydać stanowcze NIE dla dużej sieci. Jeżeli Państwo nie będzie chroniło swojego rynku wewnętrznego trudno oprzeć się wrażeniu, że rodzimy biznes odwdzięczy się choćby systematycznym płaceniem zobowiązań wobec Państwa. Sami Producenci poddali dyktatowi każdej sieci, choć zdarzają się wyjątki jak choćby branża mleczarska i zaiste słynne z racji krótkiego bycia - Memorandum adresowane do sieci \"hiperów\". Producenci wpadli sami w pułapkę z dużymi sieciami spełniając zachcianki na zasadzie \"niesfornego dziecka\" aby tylko sprzedać nie dbając o przyszłość. Retro za miesiąc, za kwartał, za półrocze, za rok, \"retro od retra\", za półkę, za końcówkę, za paletę, gazetkę, katalog, urodziny, itd. A na koniec bywa i tak ,że Producent musi przecenić czy wymienić towar, gdyż ucieka termin a ktoś z każdej ze stron - sprzedał i kupił wziąwszy za to nie małe opłaty i inkasując sowitą premię, bez wyobraźni ale ze sloganem, \"że wszyscy tak robią...\". Gdzie sens i logika? Żadna. Ponoć dwie sprzeczności się pokrywają - nieskończony kosmos i ludzka głopota...
OdpowiedzTrzeba solidnie i rzetelnie zabierać się za ten problem, stosować racjonalną argumentację- dokładnie jak czytamy w tej informacji. Krok po kroku dowiadujemy się, jak sieci mailpulowały informacjami w mediach. Nie można sprawą zarządzać, tak jak mleczarze, którzy- o ile wiadomości się potwierdzą- znowu zostaną posądzeni o zmowę, której skutkiem miało by być wycofywanie z sieci swoich produktów.
OdpowiedzI co nas czeka dalej? Wałkujemy dobrowolny Kodeks Dobrych Praktyk - tak jak chce- zachowawczo- Ministerstwo Gospodarki - i czekamy aż sieci go przyjmą? Czy dążymy do zmiany prawa? Trzeba to kiedyś w końcu rozwiązać.
Odpowiedz