- W przemyśle spożywczym raczej dominują przykłady „co-brandingu" czyli sytuacji gdzie dwie marki występują razem w produkcie, zapożyczając od siebie wzajemnie i kreując mieszanki składników i smaków. Dobrym przykładem są lody, które bardzo często zapraszają marki z innych kategorii na „gościnne występy." Wszystko zaczęło się od postaci z kreskówek, filmów i seriali telewizyjnych, które zadomowiły się na stałe w lodówkach supermarketów wabiąc młodocianych konsumentów. Ale chodzi też często o smaki - mówi Peter Makula.

Prawie wszędzie na świecie dość dobrze sprzedają się lody z domieszkami składnikowymi z kategorii batonów słodyczowych jak n.p. Mars, Snickers, czy Twix. W tych lodach występują autentyczne składniki siostrzanej marki. Tutaj spółka Masterfoods, właściciel M&M oraz Snicker's, nie tylko promuje swoje produkty cukiernicze, ale również generuje dodatkowy przychód ze sprzedaży materiałów na budulec do lodów. W tym przypadku, Masterfoods sam zajmuje się produkcją i dystrybucją mrożonego produktu. Jest to raczej uwarunkowane specyficzną filozofią zarządzania tym olbrzymim prywatnym gigantem spożywczym, niż kwestiami finansowymi. Licencja z inną firmą mogłaby być bardziej dochodowa.

- Innym przykładem są kawiarniane sieci detaliczne. W Stanach Zjednoczonych w lodówkach supermarketów bardzo dobrze radzą sobie lody marki Starbuck's, popularnej sieci kawiarni. Paleta smaków ograniczona jest do tematów związanych z kawą, czyli n.p. cappuccino, latte, mocca, czy machiatto. Konsument prawdopodobnie nie zaakceptowałby raczej innych smaków pochodzących od marki Starbuck's, która jednak najbardziej kojarzy się z kawą. Produkt jest wysokiej jakości i należy do grupy najdroższych w lodówce. Strategia przynosi korzyści dla marki, bo pozwala klientowi zademonstrować lojalność w stosunku do swojej ulubionej kawiarni, jak również rozszerzyć swój procentowy udział w jego wydatkach (tzw. „share of wallet"). Dla producenta lodów, partnera licencyjnego kawiarni Starbuck's, jest to sposób na wejście do najwyższej strefy cenowej, gdzie panują lepsze marże. Ponieważ sieci handlowe muszą mieć ten produkt (klienci dopytują się o niego), dla producenta z tak atrakcyjną licencją często jest to sposób na wynegocjowanie z siecią lepszych warunków do sprzedaży również innych swoich produktów - mówi Peter Makula.

Nowe marki powinny mieć na uwadze potencjalne możliwości rozwoju i uważać na to aby niechcący nie ograniczać swoich aspiracji.

- Uważam, na przykład, że udaną polską marką jest „Łaciate." Obecnie Mlekpol, producent mleka „Łaciate," oferuje wachlarz produktów nabiałowych. Grafika tej marki jest pomysłowa i bardzo charakterystyczna, co z pewnością jest jej zaletą na skądinąd dość monotonnej półce nabiałowej. Jednocześnie, z punktu widzenia potencjału tej marki w innych dziedzinach poza nabiałem, grafika „Łaciatego" może ją ograniczać. Graficzna strategia sugeruje bowiem, że „Łaciate" pochodzi od krowy. Tak więc oprócz naturalnych pochodnych mleka, takich jak na przykład śmietana, masła i sery, konsument być może zaakceptuje od „Łaciatego" jeszcze jogurty czy może nawet lody, ale już nie jestem pewien czy zaakceptuje mleczną markę na innych produktach, które też mogłyby znaleźć się na stole przy śniadaniu jak na przykład płatki kukurydziane, sałatki owocowe, czy inne produktu śniadaniowe. W tym przypadku, pomimo swojej graficznej skuteczności, opakowanie „Łaciatego" ogranicza tą markę z punktu widzenia potencjalnej możliwości opanowania szerszego asortymentu produktów śniadaniowych. Nie mają tego problemu inne marki nabiałowe takie jak Danone, Yoplait czy Bakoma - mówi Peter Makula.

Szukasz lokalu handlowego do wynajęcia? Zobacz oferty na PropertyStock.pl