W dyskusji wzięli udział: Witold Ferenc, dyrektor generalny, założyciel, OpenApp;  Natalia Hatalska, CEO, założycielka, infuture.institute, autorka bloga, hatalska.com; Krzysztof Kośmider, dyrektor zarządzający, Accenture w Polsce; Zbigniew Wiśniewski, wiceprezes zarządu, Fundacja Polska Bezgotówkowa. Sesję prowadził Karol Tokarczyk, analityk ds. gospodarki cyfrowej, Polityka Insight.

Handel w sieci czy offline?

Wydawało się, że po pandemii handel będzie migrował do internetu. Ostatnie dane GUS pokazują jednak, że udział sprzedaży przez internet w sprzedaży detalicznej spadł.

- Wydaje mi się, ze dopóki nie będziemy w świecie cyfrowym mieli wielozmysłowego doświadczania produktów, to świat fizyczny nadal będzie bardzo istotny. Kupujemy nie tylko oczami, ale też innymi zmysłami, np. zapachem, smakowaniem, dotykiem. Na razie w świecie cyfrowym nie mamy możliwości smakowania, dotykania wąchania produktów, ale takie technologie są rozwijane. Mówi się o elektronicznych zmysłach. To są na razie inwazyjne metody, np. aby odczuć smak słodki, trzeba podwyższyć temperaturę języka. Być może kiedyś te technologie pozwolą nam odczuć smaki przez internet. Inne to np. specjalne rękawice, które pozwalają czuć dotyk – mówiła Natalia Hatalska.

- Widzimy, że sklepy tradycyjne zmieniają swoją funkcję. To już nie tylko zakupy. Np. w Seulu 50 proc. powierzchni zajmuje przestrzeń relaksu. W Londynie w centrum handlowym można zorganizować ślub. Online kupujemy, ale jeśli idziemy do sklepu fizycznego, to chcemy tam coś przeżyć – tłumaczyła ekspertka.

Krzysztof Kośmider, dyrektor zarządzający, Accenture w Polsce zgadzał się, że do centrów handlowych chodzimy już nie tylko po zakupy. Z tego powodu nawet zaawansowane technologie nie wyeliminują handlu offline.

- Chcemy wyjść z domu, spotykać się z ludźmi. To powód, dla którego zawsze będziemy chcieli pójść do sklepu, nadal będziemy chcieli dotknąć produktu, spróbować. Będzie się zmieniała rola sklepu. Do tej pory szliśmy do sklepu aby zobaczyć, dotknąć, a potem sprawdzaliśmy cenę w internecie i kupowaliśmy tam gdzie taniej. Teraz częściej wyszukujemy w internecie, patrzymy co nam się podoba, a potem idziemy do sklepu to zobaczyć. I nie wiadomo gdzie dokonamy transakcji, czy w sklepie, czy w internecie – mówił Krzysztof Kośmider.

Witold Ferenc, dyrektor generalny, założyciel, OpenApp zauważył, że pojęcie omnichannell wprowadza w błąd, bo sugeruje, że są dwa kanały: online i offline. – Tak naprawdę wszyscy duzi detaliści są już zdigitalizowani. Mówimy o showroomach, czyli kanałach doświadczania produktu i kanałach odbioru i domykania transakcji. Pomijając kilku starszych retailerów ten segment jest już całkiem zdigitalizowany. Myślę, że jesteśmy już na poziomie 50 proc. digitalowej sprzedaży tylko sam moment transakcji jeszcze się różni. Ale to jest wtórne, gdzie  transakcja będzie następowała – powiedział Witold Ferenc.

Zbigniew Wiśniewski, wiceprezes zarządu, Fundacja Polska Bezgotówkowa uważa, że zakupy online będą rosły. - Jesteśmy w tyle za innymi rynkami. Poza tym, w internecie będziemy robić powtarzalne zakupy – czyli produkty które znamy, szczególnie produkty przemysłowe. Nie musimy ich oglądać czy dotykać. Jeśli ktoś zacznie je kupować online nie wróci już do sklepu fizycznego – przekonywał.

Jego zdaniem w ciągu ostatnich 20 lat zaszły bardzo istotne zmiany w płatnościach bezgotówkowych. - Jeśli mówimy o doświadczeniach klientów, to rozwiązania muszą być wygodne i bezpieczne (np. przez silne uwierzytelnienie). Jeśli jesteśmy przekonani, że to jest bezpiecznie, to chętnie płacimy bezgotówkowo – mówił wiceprezes zarządu, Fundacja Polska Bezgotówkowa.

E-grocery

Uczestnicy panelu zastanawiali się, dlaczego handel żywnością w internecie wciąż jest w Polsce niszowy.

Zdaniem Witolda Ferenca, jedną z przeszkód może być brak odpowiednich technologii i dostawców usługi e-grocery. - Tu nie chodzi o dotykanie pomidorów, problem leży głównie w logistyce. Fulfilment w segmencie e-gocery jest ekstremalnie skomplikowany i kosztowny, a chodzi o to, byśmy dostali dokładnie to co zamówiliśmy, w zakładanym czasie. Na poziomie idei to wydaje się proste, ale na poziomie dziesiątek tysięcy zamówień dziennie, czyli setek produktów, które muszą być przełożone między torbą klienta a półką, jest to bardzo skomplikowane – mówił Witold Ferenc.

Jak tłumaczył, w Polsce jedynym graczem, który mocno rozwijał ten rynek było Frisco. - W Wielkiej Brytanii mamy wielu graczy: Ocado, Tesco, Sainsbury’s i tam udział e-grocery w rynku jest bardzo wysoki – tłumaczył. - Jest to zatem kwestia połączenia dwóch elementów: z jednej strony przekonania konsumentów do takich zakupów, a z drugiej strony bardzo silnej podaży ze strony profesjonalnych graczy – powiedział.

Ułatwieniem zakupów spożywczych online może być odpowiednio przygotowana oferta.

- W e-grocery nie ma żadnych przeszkód technologicznych, byśmy, wchodząc do sklepu internetowego mieli już przygotowany koszyk i to nie tylko na podstawie zakupów, które już robiliśmy, bo to jest trywialne informatycznie, a także na postawie tego, jakie są nasze preferencje – mówił Witold Ferenc.

- Przeskok ze sklepu fizycznego do internetu do wielka oszczędność czasu i wygoda, ale jeśli mamy przeklikać wiele stron w kilkanaście minut do wydaje się to bardzo długo. Przejście do 2-minutowej weryfikacji to rewolucja – dodał.

Natalia Hatalska zwróciła uwagę, że konsumenci przenoszą na zakupy spożywcze online te przyzwyczajenia, które mają z rynku zamawiania jedzenia. - Jeśli chcemy jedzenie, to chcemy je teraz, a nie następnego dnia. Chcemy, by żywność docierała do nas szybko, tak jak jedzenie z restauracji. Żyjemy w „czasach nanosekundy” – mówiła.

Witold Ferenc przypomniał, że dostawy w 10 minut to duże wyzwanie, któremu nie wszyscy są w stanie sprostać. Przykładem może być JOKR, który wycofuje się z polskiego rynku, mimo agresywnych inwestycji.

- Dostawa e-grocery w 10 minut to bajka. Takie usługi będą, ale prawdopodobnie w bardzo niszowym rynku. Zakupy planowane, takie jakie klienci robili w supermarketach, mogą być na następny dzień. Wybór produktów przy odbiorze tego samego dnia jest wąski, dlatego myślę, że standardem będą dostawy następnego dnia – mówił Witold Ferenc.

Metawersum – handel wirtualny

Czy zakupy w świecie wirtualnym, metawersum, to jeszcze przyszłość, czy już teraźniejszość? Zdaniem Natalii Hatalskiej, już możemy obserwować zakupy wirtualne.

- Zara uruchomiła pierwszą kolekcję przygotowaną do metawersum. Można kupować ubrania zarówno do świata realnego, za które się płaci, jak i do świata wirtualnego – wtedy nasze awatary mogą się ubrać w to ubranie. Z kolei podczas fashion week w Nowym Jorku było odwrotnie - płaciło się za ubrania do metawersum, a w razie czego mogło ono być przesłane do domu klienta, jeśli tego chciał – tłumaczyła założycielka, infuture.institute. - Branża fashion mocno eksploruje metawersum, ale głównie w celach PR-owych, aby dotrzeć do młodego pokolenia – dodała.

Jednak Krzysztof Kośmider był innego zdania. - Sprzedaż przez metawersum to już jest biznes. Z naszych badań „Technology vision” wynika, że do 2028 roku handel fashion na rynku wirtualnym będzie wyższy niż w rzeczywistym – mówił Krzysztof Kośmider.

- Ja bym polemizowała, moim zdaniem do 2028 roku bardziej będzie rosła kategoria pre-owned, czyli rzeczy używanych. Na przykład eBay sprzedaje produkty imperfect, markowe rzeczy za 60 proc. ceny, ponieważ produkt jest uszkodzony w niewielkim stopniu, np. ma rysę. eBay przenosi standardy z rynku spożywczego, na którym supermarkety sprzedają żywność imperfect – mówiła Natalia Hatalska.

Dane w handlu

Handel w internecie wiąże się z podawaniem swoich danych. Zdaniem dyrektora Accenture, dane staną się swego rodzaju walutą. Z jednej strony, kwestie związane z ujawnianiem i przekazywaniem danych powinny być regulowane, ale z drugiej strony, przekazywanie danych może nam się opłacać. - Może chcę udostępnić dane np. za rabat albo trafniejszą informację. Np. kupiłem rower i nie chcę przez kolejne dwa tygodnie dostawać reklam rowerów, bo już go mam, ale chętnie dokupiłbym jakiś dodatek do niego i czekam na propozycje. Może podzielę się informacją za 5 proc. rabatu – wymieniał Krzysztof Kośmider.

Zastrzegł przy tym, że kwestie związane z ujawnianiem danych powinny być regulowane, między innymi ze względu na młode pokolenie. - Musimy chronić szczególnie młode pokolenie, które wchodzi w świat wirtualny bardzo łatwo – powiedział.

Zbigniew Wiśniewski uważa, że pomijając podawanie danych płatniczych, trudno powiedzieć, że każdy może nas zidentyfikować w internecie. – Wszyscy pracują nas tym, by płatność była jak najmniej widoczna, np. jednym kliknięciem. By nie podawać danych za każdym razem. W tym pomaga tokenizacja. Rzadko się zdarza, by ktoś wykorzystywał nasze dane tak, byśmy o tym nie wiedzieli - mówił.

- Problemem dla konsumentów jest sam checkout, czyli podawanie danych, miejsca dostawy, numeru telefonu. To element, na którym sklepy tracą gigantyczne pieniądze, bo często klienci mają intencję zakupową ale rozbijają się o formularze, które muszą wypełnić. Myślę, że tu jest przestrzeń do zmian – mówił z kolei Witold Ferenc.

- Podajemy dane, bo wydaje nam się, że inaczej się nie da, bo przecież sklep musi znać nasz adres maila i telefon. Nasz produkt, który będziemy wprowadzać w drugiej połowie roku, daje możliwość w pełni anonimowych zakupów, oczywiście tylko do paczkomatu, punktu odbioru. Myślę, że jest to obszar do zmiany paradygmatu myślenia o anonimowości w sieci. Jeśli wprowadzimy taką metodę, powiązaną z własną aplikacją mobilną, to płatność wchodzi w tło – tłumaczył założyciel OpenApp.

Dodał, ze anonimowość może dotyczyć także sposobu płatności, jeśli do zapłacenia za zakupy zamiast karty wykorzystuje się wallet.

Algorytmy traumy

Natalia Hatalska zwróciła uwagę na tzw. dark patterns w retail, zwłaszcza w e-commerce. – Formularze są tak skonstruowane, byśmy się na coś zgodzili. „Algorytmy traumy” badają nasze emocje, co nas pobudza, co smuci czy rozdrażnia, by to wykorzystać do publikacji sponsorowanego kontentu. Są już nawet pierwsze rozprawy sądowe dotyczące takich działań – mówiła.

Ryzyko zatem nie dotyczy podawania danych osobowych, ale anonimowych informacji o konsumencie. – Na podstawie tego co kupuje można powiedzieć wszystko o kupującym, o jego zdrowiu, rodzinie, sytuacji emocjonalnej. Być może wkrótce pojawi się nowy standard i algorytmy dużych platform, które rekomendują i profilują, będą otwarte dla innych graczy. Sygnałem tego jest przejęcie Twittera przez Elona Muska – mówił Witold Ferenc.

- W przyszłości jeszcze większym problemem niż dziś może być kwestia wymieniania się wiedzą, informacjami między firmami i wykorzystywanie tej wiedzy szerzej niż do handlu. Informacja o zachowaniach klientów będzie też miała coraz większą cenę – mówił z kolei Zbigniew Wiśniewski.

Płatność przyszłości

Uczestnicy dyskusji zastanawiali się, jak w przyszłości będzie dokonywać się płatność. Ich zdaniem, kwestia płatności spowoduje, że najbliższym czasie nastąpi transfer e-commerce do segmentu offline.

- Widzimy, że płatności ecommercowe są wykorzystywane w punktach sprzedaży stacjonarnej. To funkcja bezfizycznego użycia karty. W sklepie jesteśmy zidentyfikowani przez sprzedawcę i już niczego więcej nie potrzeba, chyba, że chcemy, by transakcja została potwierdzona. To kwestia identyfikacji za pomocą siatkówki, odcisku palca itd. Z drugiej strony jest sama płatność za pomocą biometrii – mówił Zbigniew Wisniewski.

- Można to nazwać uberyzacją handlu. W momencie, kiedy zamawiamy taksówkę, zgadzamy się by nasza karta była obciążona płatnością. Tak samo może odbywać się zakup w sklepie stacjonarnym - dodał.

Zgadzał się z nim Witold Ferenc, który mówił, że płatność będzie jednym z obszarów, w których nastąpi transfer e-commerce do offline. – E-commerce ma pełną historię naszych zakupów, więc możliwości personalizacji i lojalizacji są gigantyczne. Z punktu widzenia sklepu, użycie w offline tego samego profilu co w online zwiększa bazę jego danych, zaś konsument otrzymuje niższą cenę – mówił założyciel OpenApp. - Niedługo w offline będziemy płacić profilami on-linowymi – dodał.

Dynamiczne ceny

Jak zauważyli uczestnicy dyskusji, nie tylko sklepy internetowe szybko zmieniają ceny, w zależności od tego, komu i kiedy sprzedają. To jednak rodzi wiele nadużyć.

- Dynamiczne ceny od dawna wprowadza Amazon i są one bardzo agresywne. Najłatwiej zaobserwować to na podstawie powtarzalnych zakupów, artykułów spożywczych – mówił Witold Ferenc. - To, że jesteśmy wierni danej marce i nie zwracamy uwagi na promocje, jest bezcenną informacją dla brandu. Może to powodować działania nieuczciwe dla konsumentów, na przykład różnicowanie cen na tych samych produktach. Albo będzie rabat 5 proc., albo 30 proc. To praktyka dyskryminowania na podstawie algorytmów – dodał.

Czymś innym niż dynamiczne ceny jest inflacja. Jak mówił Zbigniew Wiśniewski, z powodu wysokiej inflacji z jednej strony będziemy się zastanawiać nad wydatkami, ale z drugiej, będzie nas ona zachęcać do wydawania, bo pieniądz traci wartość. - Duży wpływ na nasze decyzje zakupowe ma wojna. Zastanawiamy się, czy nie będziemy potrzebować pieniędzy na później? I czy powinniśmy konsumować skoro jest wojna obok? – mówił wiceprezes zarządu, Fundacja Polska Bezgotówkowa.

Zdaniem dyrektora Accenture najbardziej antyinflacyjnym czynnikiem są innowacje. - Samochody elektryczne, które robi Tesla, mogą w przyszłości radykalnie zmienić koszt transportu prywatnego. E-commerce, może mieć bardzo deflacyjny wpływ dzięki innowacjom, które są wprowadzane np. w dostawach, logistyce – powiedział Krzysztof Kośmider.

Ślepe zaułki handlu

Kolejna kwestia, która była poruszana podczas panelu Future of E-commerce były chwilowe mody i projekty, które nie będą rozwijane.

- Moim zdaniem warto odróżnić mody od trendów. Moda to social-commerce, livestream-shopping.  Wydaje mi się, że jest to raczej budowanie zaangażowania, docieranie do grup docelowych – mówiła Natalia Hatalska.

Jednak Krzysztof Kośmider uważał, że zakupy podczas livestreamingu powinny cieszyć się coraz większym zainteresowaniem konsumentów.

- W Chinach liveshopping to już 130 mld USD w ciągu roku. W ten sposób można kupić wszystko, od odzieży, przez jajka, po samochody. To działa już w sposób uprzemysłowiony - w trakcie liveshoppingu konsumenci mogą łączyć się w grupy, dzięki czemu otrzymują zniżkę – tłumaczył dyrektor zarządzający, Accenture. – Drugim rynkiem na świecie jest USA, gdzie roczna sprzedaż w liveshopping to 5 mld USD – dodał. Jego zdaniem, ten kanał sprzedaży będzie się rozwijał, ponieważ jako konsumenci nie chcemy tylko kupować, ale też przeżywać. – Już doświadczaliśmy czegoś podobnego, były to zakupy telewizyjne, czy sprzedaż Mango na TikTok. Livestreaming to tylko lepsza wersja tamtych zakupów - mówił.

Ślepym zaułkiem może także być tzw. quick commerce, czyli szybkie dostawy.

- Po pierwsze jeśli chcemy coś zrobić szybko, to nie da się tego zrobić efektywnie, bo nie da się tego zautomatyzować. Po drugie, aby zrobić szybko, trzeba oferować mały wybór. Konsumenci chcą teraz, ale chcą też wybierać z ogromnej liczby produktów. Mamy więc usługę premium, która oferuje bardzo ograniczony wybór. Alternatywą jest poczekanie kilku godzin na usługę premium w pełni tego słowa znaczeniu, pod względem wyboru, cen i komfortu dostawy – mówił Witold Ferenc. - Q-commerce nie stanie się masowym serwisem dla konsumenta, bo nie daje mu tyle korzyści – dodał.

Natalia Hatalska zauważyła, że niedawno na rynku brytyjskim Waitrose i Deloveroo zawarły porozumienie dotyczące dostaw w ciągu 10 minut. – Tam można wybierać w 1000 produktów. To już jest bardzo dużo. Moim zdaniem, w szybkim commerce, kluczowa jest ostatnia mila – większość kosztów dostarczania to właśnie last mile. Tu firmy prowadzą wiele eksperymentów, na przykład podział mapy na sektory. Nie podajemy konkretnego adresu, tylko wskazanie sektora na mapie i produkt może do nas precyzyjnie dotrzeć – mówiła Natalia Hatalska. - Kolejne rozwiązanie to  robotyka a trzecie, to paczkomaty – dodała.

Krzysztof Kośmider zastanawiał się czy problem ostatniej mili mogą w przyszłości rozwiązać drony? – Takie rozwiązanie byłoby dobre dla małych zakupów – mówił.

Natalia Hatalska zauważyła, że wiele patentów dotyczących dostaw dronami zgłaszają duże firmy e-commerce. – Amazon zgłosił ogromne ilości patentów, nie tylko dotyczące dostaw ale np. ładowania dronów na lampach miejskich. Z kolei eBay chce opatentować pomysł, by drony dostarczały na przystanki i część drogi poruszały się dachach autobusów – opowiadała ekspertka. - Żyjemy w dobie wojen patentowych, firmy chcą zawłaszczać daną technologię, by inni gracze nie mogli nic w tym obszarze zrobić – dodała.

Znajomy czy influencer? Komu ufamy?

Krzysztof Kośmider jest zdania, że dla młodszych konsumentów wciąż najważniejsze jest co powie kolega, znajomi. – Oni są w stanie wydać więcej pieniędzy w metawersum niż w świecie rzeczywistym, bo bardziej zależy im na zdaniu znajomych, których mają w świecie wirtualnym - powiedział.

Zdaniem Witolda Ferenca, konsumenci wkrótce podziela się na dwie grupy. – Jedna grupa to  konsumenci bardziej świadomi, którzy będą zadawali sobie trud poszukiwania i dowiadywania się. Jednak większość będą stanowili ci, którzy będą ulegali algorytmom, czy to marketingowym, czy rekomendacyjnym. Będą w pewnym stopniu sterowani. Już teraz pojawiają się informacje tzw. ekspertów i jest problem z odróżnieniem co jest prawdą a co nieprawda. To raczej będzie się pogłębiało – ostrzegał.

Natalia Hatalska tłumaczyła, że grupa rówieśnicza jest bardzo ważna dla młodych ludzi. 90 proc. z nich, jeśli ma wybrać czy się spotkać ze znajomymi fizycznie czy w sieci, to wybiorą spotkanie w realu.

- To pokolenie to osoby, które nie znają już świata bez internetu. Dwa lata temu robiliśmy badanie, czy młodzi ludzie wiedzą, że treści, które są i rekomendowane, są im przedstawiane na podstawie ich wcześniejszego zachowania w sieci, czyli na podstawie algorytmów. 72 proc. z nich nie miało takiej świadomości. Nie wiedzą, że cały czas funkcjonują w bańce informacyjnej – mówiła ekspertka.

- Rekomendacje międzyludzkie są ważne i będą jeszcze ważniejsze, ponieważ od 2001 roku, czyli od ataku na World Trade Center żyjemy cały czas w kulturze strachu i braku zaufania. Przestajemy ufać biznesom, mediom, rządom. Kiedy człowiek żyje w poczuciu stałego zagrożenia, to zwraca się do swoich najbliższych, czyli rodziny, przyjaciół. Spada dziś zaufanie do influencerów, ponieważ oni stali się kolejną przestrzenią reklamową i ludzie to widzą. Wcześniej traktowaliśmy influencerów jako kumpli, przyjaciół z sąsiedztwa, podobnych do nas, dzisiaj stali się przestrzenią reklamową, którą biznes eksploatuje i za chwilę znajdzie sobie nową przestrzeń – mówiła Natalia Hatalska.

Handel przyszłości to...

Zdaniem Witolda Ferenca, w najbliższych latach w e-commerce najważniejsza będzie świadomość jaka jest rola algorytmów. - E-commerce będzie w coraz większym stopniu kierowany algorytmami. Mniejsze podmioty, sklepy nie będą w stanie budować swoich platform. Pozostanie kilka, kilkanaście bardzo dużych, zaawansowanych platform, które będą miały gigantyczną ilość danych, które będą w stanie profilować i marketing, i transakcje, i pricing – mówił Witold Ferenc.

Drugi element, który może być kluczowy dla e-commerce w przyszłości to rosnąca możliwość anonimowości w zakupach, która ograniczy możliwość manipulowania naszymi decyzjami zakupowymi.

Natalia Hatalska wymieniła cztery obszary, na które należy zwrócić w handlu. Pierwszym z nich jest zmieniająca się funkcja sklepów tradycyjnych, np. sklepy stają się miejscem odpoczynku.

- Kolejny obszar to inkluzywność. Nie możemy skupiać się tylko na młodych odbiorcach, ale myśleć o starzejącym się pokoleniu. Tu jest miejsce na rozwiązania technologicznych. Np. Panasonic przygotowuje rozwiązania dla domów, które w powodzeniem mogłyby być wykorzystywane w tradycyjnym retailu. To ruchome  półki, które zmieniają swoją wysokość. Przykładem może też być InPost, który wprowadził szafki dla osób na wózkach – mówiła ekspertka.

Trzeci obszar to metawersum i daleko posunięta personalizacja i automatyzacja. Czwarty to scenariusz związany z kryzysem surowcowym, który przekłada się na trend lokalności.

Zdaniem Krzysztofa Kośmidra, handel nowoczesny musi pogodzić ze sobą kilka sprzeczności.

- Musi zrozumieć świadomego konsumenta, który z jednej strony zwraca uwagę na to co kupuje i coraz bardziej interesuje się tym, jak marki produkują, na kwestie ESG. Po przeciwnej stronie jest wygoda. Konsumenci chcieliby mieć coraz szybciej, coraz prościej, coraz taniej – mówił Krzysztof Kośmider. Kolejny element to spersonalizowana oferta. – Chcę kupić to co, jest dla mnie, ale nie chcę udzielać informacji. Te kilka skrajności trzeba wziąć pod uwagę, by przekonać klienta do siebie i go utrzymać – dodał.

Z kolei Zbigniew Wiśniewski uważał, że kluczowy będzie dostęp do informacji, których będzie coraz więcej oraz to, jak handel poradzi sobie z wykorzystywaniem informacji. – Myślę, że warto śledzić, jak będzie się rozwijał handel w sposób uproszony w sklepach stacjonarnych? Jak będzie postępowała uberyzacja handlu – mówił wiceprezes zarządu, Fundacja Polska Bezgotówkowa.

Szukasz lokalu handlowego do wynajęcia? Zobacz oferty na PropertyStock.pl