Napięta sytuacja w łódzkiej fabryce Coca-Coli. Związkowcy oskarżają koncern o szykany
Napięta sytuacja w łódzkiej Coca-Coli. Solidarność oskarża słynnego producenta napojów o szykany wobec związkowców w łódzkim zakładzie koncernu. Zastrzeżenia ma też Państwowa Inspekcja Pracy, która skierowała przeciw Coca-Coli aż 4 zawiadomienia do prokuratury. A zaczęło się od... wpisu na internetowym forum - pisze Polska Dziennik Łódzki.

Rok temu Coca-Cola ogłosiła, że w związku z kryzysem gospodarczym zamierza zwolnić 150 osób z ponad 3 tysięcy pracujących w kilku zakładach w Polsce, w tym kilkanaście osób w łódzkiej fabryce soków Cappy na Teofilowie.
Solidarność ostro zaprotestowała przeciwko redukcjom. Relację z konfliktu przygotowała telewizja TVN24. Materiał ukazał się też w formie pisanej na stronie internetowej stacji. Pod spodem, na forum, ktoś umieścił post: "Wszystko to lipa, za co się nie weźmiemy, to nie dajemy rady, po prostu za głupi jesteśmy, rozwiązujemy się - może to kogoś ucieszy - czekam na propozycje gratyfikacji". Post podpisany został imieniem i nazwiskiem Sławomira Maciaszczyka, szefa Solidarności w łódzkiej Coca-Coli. Ten oburzył się i postanowił działać, bo jak mówi, nie miał z tym wpisem nic wspólnego.
- Złożyłem doniesienie do prokuratury w sprawie kradzieży nazwiska i podszywania się pode mnie - mówi Maciaszczyk. - Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania, tłumacząc, że w takiej sprawie mogę dochodzić swoich spraw na drodze cywilnej. Dowiedziałem się jednak w prokuraturze, że ustalono IP komputera, z którego wysłano post. Był to komputer męża naszej specjalistki od HR [czyli od tzw. zasobów ludzkich - przyp. red.] - mówi Maciaszczyk.
Zarząd regionu łódzkiej Solidarności uznał to za szykanowanie działacza związkowego. Zwłaszcza że w kolejnych miesiącach konflikt w firmie zaostrzył się.
Maciaszczyk tłumaczy, że zgodnie z porozumieniem podpisanym z pracodawcą, po przekroczeniu liczby 50 członków związek miał dostać pomieszczenie do prowadzenia działalności. Nie dostał.
- Pracodawca zażądał, byśmy przed sądem udowodnili, że mamy ponad 50 członków. Ale mogłoby się to wiązać z ujawnieniem imiennej listy członków. A baliśmy się szykan wobec nich - dodaje Maciaszczyk. Związkowiec przyznaje jednak, że w ostatnich dniach "S" dostała klucze do swojego pokoju. To jednak - jego zdaniem - zasługa licznych kontroli Państwowej Inspekcji Pracy, wzywanej na pomoc przez działaczy. PIP szczegółów nie zdradza, ale potwierdza, że skierowała w tej sprawie aż 4 zawiadomienia do prokuratury.