Pracownicy bielskiego Polmosu chcą sami przejąć spółkę
Załoga bielskiego Polmosu założyła spółkę pracowniczą, która zamierza przejąć wytwórnię - informuje Dziennik Zachodni. - To najlepszy sposób na to, żeby ochronić produkcję, uratować miejsca pracy i żeby firma nie została sprzedana za przysłowiową złotówkę - mówią pracownicy bielskiej Śląskiej Wytwórni Wódek Gatunkowych Polmos.

Marek Godziszka, jeden z trzech pełnomocników spółki pracowniczej wyjaśnia, że dotychczasowe, wielokrotne próby prywatyzacji bielskiego Polmosu kończyły się fiaskiem. Pracownicy Polmosu ostrożnie podchodzą do prywatyzacji z udziałem inwestora strategicznego.
- Nowy właściciel może zmienić profil produkcji, przeprowadzić restrukturyzację zatrudnienia, zmniejszyć pensje. Tymczasem my, jako spółka pracownicza, chcemy utrzymać produkcję i miejsca pracy - mówi Dziennikowi Zachodniemu Janusz Męcner, również pełnomocnik spółki pracowniczej.
Bielski Polmos jest bowiem ostatnim w kraju należącym do Skarbu Państwa, który normalnie funkcjonuje, ma zamówienia, wykwalifikowaną załogę i nie posiada długów. Dlatego pracownikom tak bardzo zależy na tym, by firma z ponad 180-letnimi tradycjami nadal działała na rynku.
- W ministerstwie doszli do wniosku, że jeśli pomogą załogom zakładać spółki pracownicze, to może prywatyzacja ruszy z kopyta. Zaczęliśmy się zastanawiać czy nie skorzystać z okazji. Załoga stwierdziła, że to dobry pomysł. Uważamy, że sami sobie najlepiej poradzimy - zaznacza Męcner.
Fabryka zatrudnia 171 osób. Do Spółki Pracowników Śląskiej Wytwórni Wódek Gatunkowych Polmos S.A. (w organizacji) przystąpiło 162 osoby - informuje Dziennik Zachodni. Wszyscy należący do niej pracownicy mają takie same udziały. W lutym odbędzie się zebranie akcjonariuszy, podczas którego zostaną wybrane władze spółki i zostanie zarejestrowana w sądzie. Kapitał spółki wynosi 100 tys. zł. Nie starczy to na zakup Polmosu. Pracownicy liczą na rządowy program Wsparcie prywatyzacji poprzez udzielenie poręczeń i gwarancji spółkom z udziałem pracowników i jednostek samorządu terytorialnego.
Grażyna Fleszar, która również jest pełnomocnikiem spółki pracowniczej, zaznacza, że firma wymaga doinwestowania, ale jeszcze za wcześnie mówić na jaką formę dokapitalizowania się zdecydują: czy przez inwestora czy przez giełdę. O tym będą myśleć w przyszłości. Teraz najważniejsze jest, żeby spółka pracownicza nabyła wytwórnię. Poseł Pięta, który od lat przygląda się próbom prywatyzacji bielskiego Polmosu, uważa, że bez inwestora, który dokapitalizuje firmę nie obejdzie się.