Właściciele warszawskich knajp nie chcą zakazu palenia w klubach
Właściciele kilkunastu stołecznych lokali protestują przeciwko zagrożeniu, którym są nabierające tempa prace nad ustawowym i całkowitym zakazem palenia w miejscach publicznych, a więc także w dyskotekach, pubach i klubach. I oplakatowały się na znak protestu - czytamy w Gazecie Wyborczej.
Cztery dni temu w Sejmie odbyła się debata na ten temat, niedługo do pierwszego czytania trafi projekt ustawy. Zwolennicy zakazu (politycy PiS i PSL, a także onkolodzy) argumentują, że dzięki niemu zmniejszy się zagrożenie dla zdrowia biernych palaczy. PO jest przeciwna tak restrykcyjnemu zakazowi, ale jej poprawka - wydzielenie palarni w lokalach i to właściciel lokalu miałby decydować, czy chce u siebie palaczy - została odrzucona przez komisję zdrowia. "Palącą mniejszość" bierze pod swoje skrzydła SLD, który nie chce zakazu palenia.
Zakazu nie chcą też właściciele lokali.
- Nie można odgórnie decydować, co kto robi z miejscem, w które zainwestował i za które płaci - mówi Maciej Broniarski. Sam jest niepalący, jest też zwolennikiem wydzielenia miejsca do palenia. Zakaz palenia w Clubie 70 obowiązuje zresztą od zawsze - ale tylko na parkiecie, gdzie rozweselony palacz może zrobić papierosem komuś krzywdę.
