Branża mięsna oburzona procederem łamania prawa przez rzeźnię k. Ostrowi Mazowieckiej
Branża mięsna jest oburzona procederem zabijania chorych krów, co zostało wykryte w rzeźni koło Ostrowi Mazowieckiej. Zdaniem producentów bydła to marginalny przypadek, a właściciel tego zakładu powinien być napiętnowany i ukarany.

"Z zadowoleniem odnotowaliśmy fakt zamknięcia zakładu decyzją lekarza powiatowego" - powiedział w środę PAP prezes Polskiego Zrzeszenie Producentów Bydła Mięsnego Jerzy Wierzbicki.
"W naszej opinii wszystkie przypadki tego typu powinny być napiętnowane i ścigane ponieważ bezsprzecznie leży to w dobrze pojętym interesie społecznym. Kompetentne w tym zakresie służby takie jak inspekcja weterynaryjna, inspekcja transportu drogowego, policja oraz prokuratura powinny bezwzględnie dbać o respektowanie przepisów obowiązującego, restrykcyjnego prawa" - podkreślił Wierzbicki. Dodał, że "nie może być zgody na świadome budowanie narracji, iż pochodząca z Polski wołowina pochodzi z +chorych krów+".
Jak zauważył, reportaż wyemitowany na antenie TVN na temat sytuacji w jednym zakładzie z powiatu Ostrów Mazowiecka pokazał rażące naruszenia prawa ochrony zwierząt, prowadzące do celowego zadawania cierpienia zwierzętom gospodarskim ze szczególnym okrucieństwem. Jego zdaniem to marginalny proceder.
"Takie postawy należy bezwzględnie eliminować z praktyki produkcyjnej, i nie można rujnować reputacji uczciwym rolnikom i przedsiębiorcom na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej" - zaznaczył Wierzbicki.
Swoje stanowisko w sprawie reportażu TVN o uboju chorych krów opublikował także Polski Związek Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
Jak napisano w oświadczeniu, związek jest zbulwersowany, w jaki sposób łamane są przepisy prawa i zasady dobrostanu zwierząt. "To ewidentny przykład braku odpowiedzialności przy wprowadzaniu towaru do obrotu na rynku rolno-spożywczym. Naszym zdaniem sprawą tą z cała stanowczością muszą zająć się organy ścigania, a winni powinni zostać surowo ukarani" - czytamy.
Zdaniem prezesa tej organizacji Jacka Zarzeckiego "należy zwrócić uwagę, że sytuacja, do jakiej doszło w przedstawionym zakładzie stanowi niechlubny wyjątek, za który całkowitą odpowiedzialność ponosi przedsiębiorca, który robił to z pełną świadomością, że jego zachowania są niezgodne z obowiązującym prawem".
"Chcemy podkreślić z całą stanowczością, iż polscy hodowcy i przetwórcy spełniają wysokie wymagania, jakie stawia przed nimi system zapewnienia bezpieczeństwa żywności i dobrostanu zwierząt. Mamy nadzieję, że ten incydentalny przypadek nie będzie miał wpływu na ocenę całej branży mięsnej" - napisano w oświadczeniu
