Trzoda chlewna

ASF (124 ogniska), budzące trudności i wątpliwości przepisy prawne dotyczące bioasekuracji, brak rentowności i niskie ceny skupu trzody chlewnej niestety spowodowały, że w 2021 r. zlikwidowano wiele hodowli trzody (od stycznia do listopada - 31,5 tys. stad trzody chlewnej [3]). Pod koniec listopada 2021 r. pogłowie świń w Polsce liczyło 9,9 mln sztuk, czyli o 12,1% (o 1,36 mln) mniej niż na początku roku. Tak niskiego pogłowia nie było w Polsce od lat 50-tych. 

Wysokie koszty żywienia i środków do produkcji, niskie ceny tucznika i warchlaka, niegwarantujące zwrotu kosztu produkcji to z pewnością najtrudniejsze i zarazem fundamentalne wyzwanie, jakie stoi przed hodowcami trzody chlewnej także w najbliższych miesiącach.
 
- Oczywiście nie zostawiamy hodowców samych sobie. Pomagamy im w optymalizacji kosztów, kompleksowo wspierając hodowle. Wspieramy też m.in. programem loszkowym, kredytowaniem zakupu prosiąt czy wyposażenia, odroczonymi terminami płatności, usługami naszych specjalistów z działu rozwoju agrobiznesu Agra-Matic, m.in. poprawiającymi rentowność produkcji czy też odpowiadającym rosnącym wymaganiom środowiskowym. Czasy niestety są ciężkie, jednak musimy wierzyć, że będzie lepiej – mówi Ryszard Raczyński, kierownik działu trzody chlewnej De Heus.

Zakaz używania tlenku cynku w żywieniu

26 czerwca 2022 roku wprowadzony zostanie zakaz używania leczniczego tlenku cynk (ZnO) w dietach dla zwierząt. Budzi on wiele niepokoju wśród hodowców, zastanawiających się jak radzić sobie z biegunkami, a więc i zdrowotnością prosiąt.
 
- Wielu hodowców z nami współpracujących już kilka dobrych miesięcy żywi prosięta prestarterami bezcynkowymi i to z powodzeniem. Odpowiednio dobrana pasza w połączeniu z właściwym zarządzaniem na fermie pozwala na produkcję prosiąt przy zachowaniu jakości i opłacalności, bez obawy o nadchodzące zmiany prawne, dotyczące ograniczenia tlenku cynku. Rozumiemy, że w pierwszej chwili sama myśl o wycofaniu tlenku cynku z żywienia budzi zmartwienie. Jednak zupełnie niepotrzebnie – zapewnia Raczyński.

W ostatnich latach widoczne jest coraz większe zaangażowanie przedsiębiorstw w troskę o środowisko. Przykładem jest firma De Heus, która mocno działa w ramach zrównoważonej produkcji, m.in. dbając o dobrostan zwierząt, poprawiając warunki środowiskowe np. poprzez redukcję emisji amoniaku.
 
- W najbliższych miesiącach i latach dynamicznie będziemy wspierać hodowców w redukcji emisji amoniaku na fermach. Przeprowadzone w gospodarstwach naszych hodowców testy potwierdzają, że zastosowanie pasz z nowej linii PRO wpływa istotnie na redukcję uciążliwego gazu jakim jest amoniak. Średnio zastosowanie jednego kilograma paszy z linii PRO powoduje zmniejszenie emisji gazu o 12%, poprawiając tym samym mikroklimat obiektu. Opracowujemy również koncepcje fermy modelowej, czyli eko-fermy, w której poszczególne elementy i procesy minimalizują wpływ intensywnej hodowli zwierząt na środowisko naturalne  – mówi Ryszard Raczyński z De Heus.

Drób

Sektor drobiowy zdominowała epidemia ptasiej grypy, o skali znacznie większej niż poprzednie. W ubiegłym roku zanotowano 403 ogniska choroby, z czego ponad 200 wiosną. Żuromin, określany „sercem polskiego drobiarstwa” był wyłączony z produkcji na prawie 4 miesiące. W konsekwencji ptasiej grypy, produkcja drobiarska w 2021 r. szacowana jest na 3 100 tys. ton i będzie to o 2,7% mniej niż w roku poprzednim. Zdaniem ekspertów IERiGŻ „Rok 2021 może być pierwszym po przystąpieniu do EU, charakteryzującym się rocznym spadkiem tej produkcji”. 

Wysokie ceny m.in. zbóż i innych komponentów paszowych także nie sprzyjały producentom drobiowym. W efekcie wzrosły koszty produkcji 1 kg mięsa. Dziś koszt ten przekracza 4 zł, podczas gdy jeszcze rok temu kształtował się na poziomie 2,8-3 zł.

W sektorze mięsa indyczego hodowcy borykają się z brakiem opłacalności produkcji. Średnio do każdego wyprodukowanego kilograma mięsa indyczego hodowcy w ubiegłym roku dokładali ok. 50 gr. Tak długo utrzymujący się kryzys spowodował, że wiele gospodarstw stanęło na skraju bankructwa, a niestety przed wieloma stoi jego widmo.
 
- Coraz większym problemem stają się rosnące koszty pracy oraz trudności z dostępnością do pracowników. Wzrost kosztów związanych z ogrzewaniem i wentylowaniem obiektów inwentarskich jest także nie lada wyzwaniem – mówi Michał Szafryna, dyrektor pionu sprzedaży mięsa drobiowego, De Heus. 

- Bez wątpienia ogromną szansą dla polskiego drobiarstwa są zmiany, jakie aktualnie obserwujemy w krajach Beneluksu, gdzie produkcja drobiarska przestawiana jest na kierunek „wolnorosnący”. W efekcie takiego działania w Holandii, Belgii czy Luxemburgu zostaje mocno ograniczona powierzchnia produkcyjna, czego następstwem jest konieczność importu mięsa drobiowego z innych krajów, w tym z Polski. W 2021 roku Holandia stała się trzecim największym importerem mięsa drobiowego z Polski, notując tym samym ogromny, dwucyfrowy wzrost - informuje Szafryna. 

Według przewidywań ekspertów Komisji Europejskiej w 2022 roku produkcja oraz import drobiu w Unii Europejskiej zwiększą się odpowiednio o 1,1 i 1%

W sektorze indyczym ważne jest ustabilizowanie wielkości produkcji w czasie.
 
- Wstawienia powinny odpowiadać na zapotrzebowania konsumentów, nie mogą wahać się od 5 do 2,5 mln. sztuk. Istotne znaczenie ma również odbudowa i wzmocnienie wizerunku i pozycji rynkowej mięsa indyczego, które w ostatnich miesiącach zniknęło z licznych półek sklepowych oraz z wielu menu restauracyjnych - Michał Szafryna

 Salmonella

- Znaczącym problemem całej branży jest także pojawiająca się salmonella. Dlatego już wkrótce wystartujemy z działaniami, podjętymi wspólnie z naszymi partnerami biznesowymi, których efektem będzie bezpieczna i świadoma produkcja mięsa bez salmonelli w całym łańcuchu produkcyjnym. Po prostu zdrowy produkt końcowy bez salmonelli. Chcemy też zmienić opinię konsumentów, także spoza Polski, którzy często mają zastrzeżenia dotyczące jakości naszego mięsa  – dzieli się informacjami Szafryna z De Heus.

Szukasz magazynu do wynajęcia. Zobacz ogłoszenia na PropertyStock.pl