Dębicka, MSC: 1/3 dziko żyjących stad ryb jest nadmiernie poławiana
Pod wodą nie widać katastrofy, jaką wyrządzamy środowisku, a ta może się zbliżać, bo ponad 1/3 dziko żyjących stad ryb jest nadmiernie poławiana - podkreśliła w rozmowie z PAP dyrektor programu MSC w Polsce i Europie Centralnej Anna Dębicka.

Dębicka wyjaśniła, że raport ONZ "The State of World Fisheries and Aquaculture 2020" wskazuje, że z roku na rok coraz więcej światowych zasobów dzikich ryb jest przełowionych. "Nadmierne połowy dotyczą już ponad 1/3 stad ryb, a odsetek ten jest ponad trzy razy wyższy niż jeszcze w połowie lat 70-tych. Należy zwrócić uwagę, że zapotrzebowanie na ryby wciąż rośnie" - podkreśliła.
Dyrektor programu MSC w Polsce i Europie Centralnej zwróciła uwagę, że raporty międzynarodowych instytucji jasno pokazują, że mamy coraz większy problem z "rybami" i możemy zbliżać się do katastrofy tak ekologicznej jak i ekonomicznej. "Pod wodą nie widać katastrofy, jaką wyrządzamy, a wszystko wskazuje na to, że ona powoli się zbliża. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat tempo wzrostu światowej konsumpcji ryb dwukrotnie przewyższyło tempo wzrostu liczby ludzi na świecie. Przeciętnie mieszkaniec Ziemi zjada 20,5 kg ryb i owoców morza, a przewiduje się, że do 2030 roku liczba ta wzrośnie do 21,5 kg per capita. To ponad 3 razy więcej niż jeszcze w połowie lat 60" - zaznaczyła.
Na coraz większą popularność ryb i owoców morza wskazuje także The Seafood Consumer Index największe na świecie badanie dot. informacji o nawykach żywieniowych konsumentów, przeprowadzane przez Norweską Radę ds. Ryb i Owoców Morza. Zgodnie z indeksem np. w Polsce ponad 60 proc. osób spożywa ryby i owoce morza średnio raz w tygodniu lub więcej - co plasuje nasz kraj w zestawieniu wyżej niż Niemcy, choć niżej niż Wielką Brytanię, Francję czy Włochy. W badaniu wskazano jednak, że coraz więcej naszych rodaków chce jeść ryby, co oznacza, że z roku na rok zapotrzebowanie na takie produkty będzie rosło. W przedziale wiekowym 20-34 lata takiej odpowiedzi udzieliło 76 proc. respondentów, z kolei w grupie 35-49 lat, było to 86 proc. osób.
Dębicka wskazała, że w Polsce problemy z rybą kojarzą się najczęściej z dorszem. Podkreśliła, że przez lata nadmiernej eksploatacji tego gatunku na Bałtyku jak i też przez samą naturę tego morza, doprowadziło to do fatalnej kondycji tej ryby, a stada będą odbudowywać się latami. Teraz - jak dodała - problem może pojawić się z jedną z ulubionych ryb Polaków, czyli śledziem.
Przedstawicielka organizacji wyjaśniła, że chodzi o gatunek śledzia atlantycko-skandynawskiego, który bytuje na obszarze między Norwegią, Islandią, Wyspami Owczymi a Wielką Brytanią. Jest to jedno z największych stad śledzia na Atlantyku i jest głównym "żywicielem" wyżej wymienionych państw.
