Dyrektor IERiGŻ: Przemysł spożywczy niszczy polsko-polska konkurencja
Mamy najnowocześniejszy przemysł spożywczy w Europie, ale jego problemem jest skala. Nasza duża mleczarnia w skali europejskiej jest w najlepszym razie średnia - mówi w rozmowie z Rynkiem Spożywczym Andrzej Kowalski, dyrektor IERiGŻ.

- Nie nauczyliśmy się jeszcze myślenia w kategoriach wielu lat. Nadal wielu przetwórców wykorzystuje swoją pozycję na rynku. Gdyby były wieloletnie umowy, to wszyscy uczestnicy rynku mogliby planować.
- Nie jest możliwe uniknięcie sinusoidy popytu i podaży, ale ta amplituda powinna być jak najmniejsza.
- Tak, a także należy się dzielić ryzykiem dotyczącym ceny. W jednym roku nieco lepiej zarobi rolnik, w następnym przetwórca, ale w długim okresie będzie to z korzyścią dla obu. Mamy najnowocześniejszy przemysł spożywczy w Europie, ale jego problemem jest skala. Nasza duża mleczarnia w skali europejskiej jest w najlepszym razie średnia. Poza tym niszczy nas polsko-polska konkurencja. O ile łatwiej byłoby wejść na rynek czy utrzymać go wspólnie, razem finansując reklamę i marketing.
- Takie rzeczy powinny robić w imieniu firm związki i stowarzyszenia branżowe.
- Spójrzmy, ile takich związków działa w jednej branży. One też konkurują ze sobą. W instytucie przygotowujemy od czasu do czasu strategie dla poszczególnych branż. Największy problem to doprowadzić do tego, żeby działacze z tych związków usiedli razem przy stole i wspólnie powiedzieli nam, czego oczekują. Tego nie ma w dojrzałych gospodarkach, które mają już za sobą konsolidację. Nie nauczyliśmy się jeszcze, że współdziałanie jest równie ważne, jak konkurencja.
- Nauczymy się dopiero wtedy, kiedy mocno dostaniemy po łbie?
- Oby nie. Z podziwem możemy patrzeć na dokonania branży żywnościowej w Polsce, ale boję się, że w wielu zakładach myśli się - odrobiliśmy już lekcję, zainwestowaliśmy teraz możemy odcinać kupony. Jestem pełen uznania dla prezesów polskich mleczarni, którzy z zaścianka zrobili nowoczesny przemysł, ale oni się gdzieś zatrzymali. W branży owocowo-warzywnej spółdzielcze zakłady były potęgą. Przyszedł rok 1990 i szefowie nadal myśleli, że nic ich nie ruszy. I nie ma teraz tych firm A spółdzielczości mleczarskiej nikt nie dawał szans i proszę, jak udało im się stworzyć potężną branżę. Jesteśmy europejską potęgą w branży żywnościowej - czwarte czy szóste miejsce. Tylko jak długo?
- Czyli wracamy do sprawy konsolidacji i integracji pionowej?
- Dokładnie tak. To jest kwestia skali, zarówno w przetwórstwie, jak i w rolnictwie. Świat idzie w kierunku koncentracji produkcji. To nie musi być wyłącznie powiększanie gospodarstw, ale też ich współpraca, tworzenie grup producenckich. To jest też sprawa liczby maszyn rolniczych w przeliczeniu na hektar, w której to dziedzinie jesteśmy europejskimi rekordzistami, a to znaczy, że wiele z tych maszyn nie jest w pełni wykorzystanych. A to rzutuje na koszty w gospodarstwach.
