Mięso na wtorek: Polskie drobiarstwo wciska gaz do dechy. Kto zje dodatkowe 300 mln kurczaków?
Uruchomione w ostatnim czasie bądź powstające w Polsce ubojnie drobiu po osiągnięciu pełnych mocy będą w stanie produkować łącznie ok. 1,25 mln sztuk brojlera dziennie. Przy obecnej skali krajowej produkcji (1,1 mld sztuk rocznie) może oznaczać to wzrost całkowitej liczby ubojów o 30 procent. Kto zje dodatkową porcję kurczaka w sytuacji gdy krajowe spożycie wyhamowało, rynek UE zaczyna być nasycony, a eksport do krajów trzecich dla większości zakładów pełni wciąż rolę uzupełnienia dla obecności w Europie?

W latach 2018-2021 w Polsce powstanie co najmniej pięć nowych ubojni drobiu, które mogą zwiększyć krajowe moce produkcyjne aż o 30 procent, czyli ok. 300 mln sztuk drobiu rocznie. Uruchomione w ostatnim czasie bądź powstające ubojnie znajdują się w okolicach Sieradza, Łęczycy, Pionek, Jarocina i Międzyrzeca Podlaskiego.
Według szacunków Krajowej Rady Drobiarstwa-Izby Gospodarczej po osiągnięciu pełnych mocy obiekty będą w stanie produkować minimum 1,25 mln sztuk brojlera dziennie. Przy obecnej skali produkcji (1,1 mld sztuk rocznie) oznacza to wzrost ubojów o 30 procent. A to przecież nie wszystko, gdyż swoje moce sukcesywnie zwiększają także już istniejące zakłady.
Szukasz magazynu do wynajęcia. Zobacz ogłoszenia na PropertyStock.pl
Czy za tak dużym skokiem możliwości produkcyjnych nadąży baza hodowlana? W ocenie Łukasza Dominiaka, dyrektora generalnego Krajowej Rady Drobiarstwa-Izby Gospodarczej możliwe są dwa scenariusze.
- Powstaną nowe kurniki, a te już istniejące będą modyfikowane i unowocześniane. Druga możliwość to działania czysto konkurencyjne: zakłady będą podkupywać sobie nawzajem hodowców. Dziś tak naprawdę nie wiemy jak to się rozwinie. Pamiętajmy jednak, że o budowanie nowych kurników będzie coraz trudniej ze względu na przepisy środowiskowe narzucające coraz to nowe ograniczenia oraz projektowane akty prawne jak tzw. ustawa odorowa. Będzie coraz trudniej - dodaje.
- Na rynku robi się ciasno - wskazuje Jarosław Kowalewski, członek zarządu ds. strategii i rozwoju w firmie SuperDrob. Spółka, która jeszcze kilka lat temu planowała budowę nowej ubojni w położonych w okolicach Łodzi Koluszkach, odłożyła swoje zamiary na półkę i w 2018 r. zdecydowała się na przejęcie od Indykpolu już działającego obiektu w Lublinie z pełnym zapleczem surowcowym i hodowlanym.
- Czy w Polsce jest miejsce na jeszcze jedną dużą ubojnię? Wątpię i byłbym dziś bardzo ostrożny z decyzją o budowaniu kolejnej. (...) Poza tym na dziś ubojnia sama w sobie nie jest dla nas głównym kierunkiem działania. Patrzymy na integrację: hodowla, wytwórnia pasz, wylęgarnia i rozwój samych produktów, które można przygotować z mięsa. Samych mocy ubojowych w Polsce wystarczy na kilka najbliższych lat. Pamiętajmy, że jeżeli w tej chwili w Polsce wybudowało się 7-8 nowych ubojni to nie oznacza, że Polacy zaczną jeść 20 proc. więcej kurczaków. Poza tym z dnia na dzień hodowcy nie wyprodukują 20 proc więcej kurczaka, bo proces inwestycyjny w kurniki trwa kilka lat - mówi.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.