Producenci wołowiny i drobiu odczuwają czeską krytykę
Producenci wołowiny zastanawiają się czy odpuścić sobie czeski rynek, niż borykać się z barierami - pisze "Puls Biznesu".

Od lutego do kwietnia import polskiej wołowiny do Czech spadł rok do roku z prawie 3,5 tys. ton do niespełna 2 tys. ton. Zbyněk Semerád, dyrektor czeskiej Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej, twierdzi, że to skutek afery związanej z ubojem chorych krów w Ostrowi Mazowieckiej, skąd mięso trafiało m.in. do Czech — podał serwis aktualne.cz.
— Wolumen sprzedawany do Czech nie jest krytyczny dla branży, która eksportuje rocznie nawet do 400 tys. ton mięsa wołowego. Spadek dostaw świadczy jednak dobitnie, że utrudnianie życia importerem i dystrybutorom zbiera żniwo. Słyszmy o wielu pozataryfowych barierach — z nagonką na polską branżę w mediach na czele. Być może niektóre zakłady wolałyby zaprzestać eksportu mięsa do Czech, niż borykać się z barierami — mówi Jerzy Wierzbicki, szef Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.
Zbyněk Semerád podaje, że — po stwierdzonych w zeszłym miesiącu przypadkach sprowadzonego do Czech drobiu zakażonego salmonellą — spadł również import tego mięsa, choć w mniejszym stopniu. Jego zdaniem importerzy zareagowali szybko, obawiając się, że zostaną pozbawieni możliwości sprzedaży mięsa klientom.
Więcej w "Pulsie Biznesu".
