Adam Zdanowski zauważył, że problem rosnących kosztów w branży mięsnej występował od zawsze.
- Problemem jest to, że w tym roku koszty wzrosły tak szybko i tak bardzo, przez co ani producenci ani sieci nie zdążyły się do tego przyzwyczaić. A przecież nie tylko mięso zdrożało. Kiedy zaczęły drożeć warzywa to ludzie po prostu więcej za nie płacili i koniec. Natomiast nasza branża jest obarczona jakimiś stygmatem, że u nas ma być stała cena, ma być grzecznie. Tymczasem czynników pozaprodukcyjnych jest niezmiernie dużo. Poza tym po historii ZM Kania sieci próbują zmniejszać zależność od zakładów, chcą mieć więcej dostawców żeby nie skończyć jak Biedronka - dodał.
Zdanowski w swoim wystąpieniu sporo miejsca poświęcił kwestii ASF.
- Mam wrażenie, że jest to temat pomijany. Mówimy o nim sezonowo i cały czas nie uczymy się na błędach. Zakłady z pozostałej części Polski chyba nie do końca zdają sobie z powagi sytuacji i zagrożeń. Cały czas pracujemy nad przepisami związanymi z ASF, które są zwyczajnie głupie, dyskryminujące i krzywdzące zakłady mięsne. Rolnik, który ma dwie świnie w promieniu 10 km od zakładu i nie zachowuje żadnych standardów hodowlanych, bo on tych świń nie sprzeda tylko zje, w momencie kiedy u niego występuje choroba, staje się gigantycznym utrudnieniem dla zakładów w okolicy. A przecież nie ma to żadnego przełożenia na działanie tego zakładu, który dodatkowo traci możliwość sprzedaży w Polsce i zagranicą. Takie jest prawo unijne i jeśli ASF nie dojdzie dalej na Zachód to nikt się tym nie zainteresuje. Zamiatamy to pod dywan i udajemy, że temat nie istnieje. Chociaż jest też plus ASF-u - gospodarstwa rosną z dnia na dzień. Gdyby nie pomór, nie doczekalibyśmy się przez 30 lat takiej modernizacji hodowli. Niektórzy rolnicy rok, drugi, trzeci się prześlizgali, ale w końcu nie dali rady i dziś to są już powoli poważni hodowcy - dodał.
Szukasz magazynu do wynajęcia. Zobacz ogłoszenia na PropertyStock.pl
Obserwuj nas w Google News
komentarze (0)