Inwestuj albo giń
- Autor: Paweł Jachowski
- Data: 09-10-2014, 11:29

Szukasz lokalu handlowego do wynajęcia? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
Sporo polskich firm z branży przetwórstwa owocowo-warzywnego obawia się o swoją przyszłość. Co prawda w wielu przypadkach posiadają one równie nowoczesne maszyny, co ich bezpośrednia konkurencja z Europy Zachodniej, jednak zwykle mają ich zdecydowanie mniej, niż na przykład przedsiębiorstwa niemieckie. Firmy zza zachodniej granicy wcale jednak nie wykorzystywały środków unijnych lepiej od naszych rodzimych przedsiębiorstw, a jedynie miały do nich lepszy dostęp. Dzięki temu dziś mogą sobie pozwolić na to, aby niektóre z zakupionych przez nie maszyn, z dofinansowaniami unijnymi rzędu 50 czy 75 proc., wykorzystywane były przez jeden miesiąc w roku, a przez kolejnych jedenaście miesięcy pozostawały nieużywane. Polskie przedsiębiorstwa na taki komfort absolutnie nie mogą sobie pozwolić.
W poprzedniej perspektywie finansowej UE, na lata 2007-2013, środków na polskie przetwórstwo owocowo-warzywne było stosunkowo mało, w przeciwieństwie do pieniędzy, jakie szły na grupy producenckie. - Wydaje mi się, że trochę nas pominięto - uważa Józef Rolnik, właściciel F.H. Rolnik. Zwraca on uwagę na krzywdzący, sztuczny podział na firmy małe, średnie i duże. W poprzedniej perspektywie unijnej duże przedsiębiorstwa otrzymywały wyraźnie mniejsze dofinansowania od firm małych i średnich, natomiast w nowej perspektywie, jak wynika z projektów rozporządzeń, najprawdopodobniej nie będą otrzymywać już nic. - Wydaje mi się, że Agencja Rynku Rolnego bardziej powinna się przypatrywać temu, co dana firma sobą prezentuje i jaki ma potencjał produkcyjny nie tylko na kraj, ale również potencjał eksportowy. Dotacje powinny trafiać nie tylko do małych i średnich przedsiębiorstw. Do tej pory często kierowane były do spółek, które tak czy siak pozostają niekonkurencyjne na bardzo dużym, trudnym rynku. Co nie oznacza oczywiście, że w rodzinne firmy nie warto inwestować - tłumaczy szef spółki.
komentarze (0)