Dramat cukierni
Pandemia i związane z nią obostrzenia oraz lockdown gospodarki w Polsce mają dramatyczny wpływ również na branżę cukierniczą, a obecny kryzys jest jak dotąd największy i najbardziej niebezpieczny dla tego sektora. Wyzwaniem dla cukierni stało się przetrwanie.

- Pandemia a w szczególności olbrzymie ograniczenia w handlu mają dramatyczny wpływ również na branżę cukierniczą. Obecny kryzys jest największym i najbardziej niebezpiecznym, tym bardziej, że uderza zarówno w nas jak i firmy, z którymi współpracujemy. Z perspektywy prawie roku oceniamy go, jako bardzo trudny czas, gdzie największym wyzwaniem było oczywiście przetrwanie. Istotne stało się ograniczenie bieżących kosztów działalności w chwili, gdy sprzedaż była śladowa – mówi Monika Kulczyńska, Dyrektor Generalny Cukierni A.Blikle.
Monika Kulczyńska zwraca też uwagę, że swoje dołożyła też duża doza niepewności, co do tego jakie działania będą podejmowane przez rządzących. - Zmiana planów i odbieganie od wyznaczonego schematu mocno nadszarpnęły poziom bezpieczeństwa. Poza obserwacją ograniczeń ważne dla nas było utrzymanie relacji z partnerami, którzy są w równie dramatycznej sytuacji. Na szczęście współpracujemy z wiarygodnymi i jakościowymi dostawcami oraz z najlepszymi wynajmującymi, z którymi udało się osiągnąć kompromisy w zakresie współpracy – podkreśla.
Łukasz Wójcik, Prezes Cukierni Wójcik z Karpina wskazuje zaś, że dużym nakładem sił i pracy jego cukiernia była w stanie utrzymać poziom zatrudnienia i produkcji.
- Ze skromnością i wielką pokorą podkreślamy, że poprzedni rok był dla nas wymagający, ale łaskawy, dzięki czemu poziom zatrudnienia pozostał praktycznie niezmienny, a produkcja nie miała żadnych przestojów, natomiast osiągnęliśmy to dużym nakładem pracy. Nie raz wspominaliśmy o pracy u podstaw, którą wykonaliśmy, że zoptymalizować procesy operacyjne oraz logistyczne, ale rozumiemy, że gałęzie biznesu, które nie są tak ściśle powiązane z handlem detalicznym lub nie oferują produktu bezpośrednio przez e-commerce nie zaliczają tego roku do udanych – mówi.
Monika Kulczyńska podkreśla, że wszyscy muszą zdawać sobie sprawę z tego, że zamknięcie biznesu nie dotyczy samego przedsiębiorcy, ale to pracowników. - Zatrudniamy obecnie 150 osób, których niejednokrotnie z dnia na dzień należało powiadomić, że jutro nie mogą przyjść do pracy. Ta doza niepewności trwa nadal, ponieważ nie jesteśmy w stanie odnieść się do żadnych schematów, ani planów, które wybiegają poza najbliższe dwa tygodnie – podkreśla Monika Kulczyńska.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.