Dyrektor PFPŻ: Producentów żywności czeka trudny rok
Kryzys przeszedł rzekomo już do historii. Jednak w opublikowanej przez IRGiŻ prognozie dla sektora żywnościowego możemy wyczytać, że nie ma co liczyć na znaczący wzrost popytu - zauważa Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

- Co gorsza prognozowany brak wzrostu przychodów przy jednoczesnym wzroście bezrobocia może popchnąć kolejne grupy konsumentów w objęcia dyskontów, a cały handel zachęcić do kolejnych obniżek cen (raczej kosztem dostawców niż własnych marż). W takich warunkach nadzieje jakie pokłada część branż na wzrost popytu dzięki kampaniom promocyjnym finansowanym z funduszy promocji, mogą okazać się płonne - podkreśla Gantner.
Jak zauważa, w rok 2010 wchodzimy praktycznie z nie zmienioną strukturą firm, branże, które były rozdrobnione zostały rozdrobnione, a pomysły na konsolidację np. poprzez wspólne centra dystrybucyjne okazały się całkowicie nierealne.
- Wysoki poziom rozdrobnienia oznacza przede wszystkim wysokie koszty produkcji, wojny cenowe i godzenie się na każde warunki byle tylko przetrwać, co zazwyczaj pogarsza kondycję całej branży - dodaje.
Jego zdaniem sytuację mógłby uratować eksport, który był motorem rozwoju przemysłu żywnościowego w Polsce przez ostatnie cztery lata.
- Niestety był, bo już w roku 2009 okazało się, że dynamika eksportu spada. Może być jeszcze gorzej bo zgodnie z przewidywaniami IERiGŻ nasze przewagi komperatywne (czyli te najprostsze bo zbudowane na niższych kosztach i cenach) sukcesywnie spadają. Spadają w tempie praktycznie wprost proporcjonalnym do wzrostu kosztów około produkcyjnych. Koszty te, czyli energia, paliwo, obciążenia socjalne itp. z pewnością będą wzrastać w roku 2010, bo dzięki polityce rolowania wyniku finansowego, stosowanej przez kolejne rządy, roku 2010 zaowocuje rekordowym deficytem budżetowym - ciągnie dyrektor PFPŻ.
- Jeżeli do powyższych przewidywań dołożymy jeszcze wycofywanie się UE z dopłat eksportowych, pojawiające się zapowiedzi, że zasady wolnego rynku nie koniecznie powinny obowiązywać w sektorze żywnościowym, a urynkowienie WPR można praktycznie odłożyć ad acta, to trudno być optymistycznie nastawionym, co do warunków funkcjonowania nie mówiąc już o rozwoju przemysłu żywnościowego - mówi.
Mimo tych wszystkich pesymistycznych przewidywań, Andrzej Gantner pozostaje optymistą.
- Strategia pt. "Róbmy swoje najlepiej jak umiemy" jaką zastosowała większość firm żywnościowych w roku 2009, pozwala przypuszczać, że 2010 nie będzie gorszy, choć być może nie wszystkie firmy go przetrwają - podsumowuje.
czytaj więcej na Blogu Andrzeja Gantnera
