Ostatnie kilkanaście miesięcy stanowiło wstrząs dla światowej gospodarki, która musiała działać w ekstremalnych pandemicznych warunkach. W pierwszej połowie 2020 roku gospodarkę zdusiły lockdowny, ustał również w wielu przypadkach ruch transgraniczny. Okazało się nagle, że europejskie fabryki musiały wstrzymać działalność, nawet nie ze względu na pandemiczne obostrzenia, ale ponieważ nie ocierały komponenty do produkcji z Azji.

Wzrost popytu na surowce

Po pandemicznym ożywieniu w ubiegłym roku nastąpił skokowy wzrost popytu na surowce, a konsekwencją tego ożywienia było również wąskie gardła w globalnym transporcie i związany z tym wzrost kosztów frachtu i opóźnienia dostaw.

Ta nienormalna sytuacja wywołała dyskusje na temat oczekiwanych zmian w światowym handlu, skracania łańcuchów dostaw i przenoszenia produkcji bliżej rynków zbytu – np. z Azji do Europy i USA. Dyskusja na ten temat trwa do dziś, jest bowiem na tyle istotna, że jej wynik ukształtuje gospodarczą mapę świata na najbliższe dekady. Nie mogło zatem zabraknąć tego wątku na EEC Trends. Dyskusja na ten temat zainaugurowała imprezę.

Koniec globalizacji

- Nastąpił koniec globalizacji, jaką znaliśmy przez ostatnie trzy dekady. Uznaliśmy bowiem wówczas, że Azja jest fabryką mniej zaawansowanych dóbr podstawowych, których nie chce się już produkować w krajach pierwszego świata. W tej wizji USA miały zając się nowoczesnymi technologiami, a Azja prostą produkcją. Sprawa wymknęła się jednak spod kontroli, bo Chiny wykonały gigantyczny skok. Postawiły na transfer wiedzy i technologii, nie zawsze uczciwymi metodami – mówił Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.