Obcokrajowcy latami czekają na decyzje legalizujące pobyt i pracę w Polsce
Obcokrajowcy stoją w Polsce w długiej kolejce po pracę. Z raportu NIK, do którego dotarł "DGP", wynika, że kolejki w urzędach wojewódzkich są coraz dłuższe. Dziś podjęcie decyzji zajmuje urzędnikom średnio 206 dni. Jeszcze pięć lat temu zaledwie 64.

Urzędy nie radzą sobie z rozpatrywaniem wniosków, a koszty opieszałości ponoszą głównie pracodawcy, którzy chcą zatrudnić cudzoziemców na dłużej - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Według NIK, na który powołuje się gazeta, w latach 2014-2018 zapadło 115 wyroków stwierdzających bezczynność lub przewlekłość postępowań, z czego aż 101 wydano w ubiegłym roku. Wojewodowie musieli zapłacić w sumie 211 tys. zł odszkodowań (196 tys. zł w wyniku rozstrzygnięć sądu z 2018 r.). W skrajnym przypadku decyzja dotycząca wniosku została wydana po ponad trzech latach. Z raportu NIK wynika, że urzędy już pierwsze czynności podejmowały nawet z rocznym opóźnieniem.
Cudzoziemcy z sześciu krajów, m.in. Ukraińcy, mogą pracować przez sześć miesięcy na podstawie oświadczeń składanych przez pracodawców w urzędzie pracy. Gdy okres ten się skończy, a pracodawcom zależy na zatrzymaniu wykwalifikowanych pracowników, muszą uzyskać oni pozwolenia na pobyt i pracę. Wtedy zaczyna się problem - wskazuje "DGP".
Przedłużający się czas oczekiwania na te decyzje sprawia, że pracodawcy wstrzymują się z inwestycjami. "Gorsze warunki działalności dla przedsiębiorców odbiją się w niedługim czasie na sytuacji wszystkich pracobiorców, nie tylko cudzoziemców, lecz także na sytuacji finansowej poszczególnych regionów kraju" - mówi "DGP" Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan.
Jak dodaje gazeta, cudzoziemcy zaczęli zgłaszać skargi do sądów administracyjnych. "To wszystko może spowodować, że zniecierpliwieni cudzoziemcy, którzy uzupełniają niedobory na naszym rynku pracy, wyjadą z Polski" - ostrzega Najwyższa Izba Kontroli. I podkreśla, że opóźnienia mogą powiększać szarą strefę - a to oznacza mniejsze wpływy z podatków do budżetu państwa.
