Nie oznacza to jednak, że można ogłosić definitywny koniec trudnych czasów dla producentów i sprzedawców - należy stale pamiętać o trudnej sytuacji na rynku pracy, wolno rosnących wynagrodzeniach oraz efekcie niskiej bazy statystycznej, która będzie w najbliższych miesiącach mocno wspierać kolejne odczyty tego wskaźnika.

Dziesięciu ekonomistów, uwzględnionych w ankiecie agencji ISB, przewiduje, że sprzedaż detaliczna wzrosła w styczniu o 4,7%. Rozbieżności w ich oczekiwaniach są dość znaczne i wahają się od 1,9% do 7,0% przy średniej na poziomie 4,73%.

Styczeń był kolejnym miesiącem wzrostu sprzedaży detalicznej, ale - podobnie jak w listopadzie i grudniu - należy wziąć dużą poprawkę na statystykę, która miała znaczny wkład w przewidywanym wzroście tego wskaźnika. Jest to efektem pierwszego, ale silnego uderzenia globalnego kryzysu w 2008 r., które spowodowało duże obawy Polaków przed utratą pracy i obniżeniem komfortu życia. Na to nałożyło się silne zacieśnianie warunków udzielania kredytów, co mocno odbiło się konsumpcji. Ten efekt zminimalizowało rok temu przesunięcie części wypłat oraz premii i nagród na styczeń 2010 r. z powodu obniżenia podatku PIT, ale w bieżącym wszystko wróciło do normy i tym bardziej zawyży bazę statystyczną i na pewno wpłynie na obniżenie dynamiki sprzedaży w tym roku.

W styczniu 2010 r. równie istotną rolę jak statystyka odegrały wydarzenia jednorazowe, czyli skutki wyjątkowo długiej i mroźnej zimy. Nadspodziewanie zła pogoda w styczniu na pewno zniechęciła wielu potencjalnych klientów do wychodzenia z domów, mogła też spowodować mniejsza chęć do korzystaniu z samochodów, co wpłynęło na mniejsze zużycie paliw. Jednak ten efekt mógł zostać zneutralizowany większym popytem na energię, gaz czy inne rodzaje paliw służące do ogrzewania mieszkań, więc trudno oszacować ostateczny wpływ zimy w tym segmencie. Takich wątpliwości nie można natomiast mieć w przypadku segmentów odzieży i obuwia oraz dóbr luksusowych np. RTV, AGD czy samochodów. Wynika to z faktu, że sezonowe wyprzedaże zaczęły się w tym sezonie wcześniej niż zwykle, a ich szczyt przypadał na okres Świąt Bożego Narodzenia. Po drugie zaś, choć w sklepach już pojawiły się kolekcje wiosenne, to - ze względu na pogodę - nie ma jeszcze nimi zainteresowania. Natomiast w przypadku dóbr droższ! ych tradycyjne gros wydatków zostało zaplanowano na Święta, a obecnie czeka nas zastój.

Mimo wszystko przyszłość nie wygląda najgorzej, choć długa zima może nieco spowolnić oczekiwany szybki wzrost sprzedaży. Po pierwsze, efekt bazy statystycznej będzie w najbliższych miesiącach nadal działał dość mocno, co w połączeniu ze stale rosnącym optymizmem Polaków po zaskakująco łagodnym przejściu polskiej gospodarki przez globalny kryzys, daje nadzieję na zdecydowane odbicie sprzedaży detalicznej w kolejnych miesiącach. Nie można jednak oczekiwać od razu dwucyfrowych dynamik wzrostu, ponieważ przez ostatnie 12 miesięcy Polacy jednak mocno wyhamowali z wydatkami, kupując głównie towary pierwszej potrzeby, a do tego w tańszych sklepach dyskontowych czy marketach. Dlatego nawet w przypadku wzrostu nakładów gospodarstw domowych na żywność czy podstawowe produkty przemysłowe należy uważnie śledzić raporty z rynku towarów trwałego użytku i luksusowych, do to dopiero wzrost sprzedaży tych dóbr pokażą właściwy moment końca strachu na rynku.

Jednak stabilizacja w pozostałych segmentach w połączeniu z poprawiającą się akcją kredytową, wyraźnie lepszą sytuacja na rynku pracy i rosnącym optymizmem Polaków pozwala oczekiwać, że w najbliższych miesiącach - szczególnie w także dotkniętym zimą lutym - sprzedaż detaliczna pozostanie na obecnym, a więc dodatnim, choć tylko jednocyfrowym poziomie. Później zaś powinno nastąpić silne odbicie w górę na wieść o końcu globalnego kryzysu oraz dzięki niskiej bazy statystycznej.