O sytuacji na polskim rynku zamienników mięsa, który staje się coraz bardziej zatłoczony, pisaliśmy w jednym z ostatnich tekstów z cyklu Mięso na wtorek.

Rynek zamienników był do tej pory zagospodarowywany przez niewielkie start-upy. W ostatnim czasie pojawia się na nim coraz więcej dużych graczy posiadających przewagi kapitału, know-how czy dostępu do kanałów dystrybucji. Kto wygra?

W ocenie Piotra Grabowskiego przewagą start-upów jest to, że potrafią działać dużo zwinniej, szybciej dopasowywać się do trendów konsumenckich, wpadać na nowe rozwiązania i patentować je.

- Przykładowo, czas rozwoju nowego produktu od prototypu do pierwszej sprzedaży w naszym akceleratorze to około dwa miesiące. Duże korporacje przez złożoność procedur i struktur przeprowadzają ten sam proces średnio przez dwa lata. Ponadto startupy myślą nieszablonowo, "poza pudełkiem", na co często w dużych firmach nie ma miejsca. Sami konsumenci coraz chętniej wybierają nowe, lokalne marki - dodaje.

Współzałożyciel FoodTech.ac. zwraca uwagę, że konsumenci potrafią wyczuć producentów, którzy są szczerzy w swoich intencjach.

- Przykładowo jeśli duży, osiągający liczone w setkach milionów zyski producent komunikuje, że chce być ekologiczny i zrównoważony, ale jednocześnie produkuje miliardy plastikowych butelek rocznie i praktycznie nic z tym nie robi, może się spodziewać coraz silniejszych konsekwencji swoich działań (a właściwie ich braku) ze strony portfeli swoich klientów - podsumowuje.